Część 6 : Powrót do rzeczywistości

Moja żona wypłakała wszystkie łzy. Poszła kilka razy do psychologa, który łopatologicznie powiedział, że trzeba żyć mimo smutku, mimo żałoby. Że na pewno wszystko jeszcze przed nami. Widziałem, jak każdego dnia zaczyna podnoście się coraz wyżej. Im wyżej się podnosiła, tym bardziej mnie irytowała. Jak mogła zapomnieć o naszej małej Łucji?!

Wziąłem urlop bezpłatny, bo nie byłem w stanie skupić się na tak przyziemnych rzeczach, jak praca, pieniądze, czy dom. Dla mnie wszystko i wszyscy już dawno umarli razem z małą Łucją. Nie mogłem zrozumieć, jak świat może dalej istnieć po tej tragedii. Nie mogłem zrozumieć, jak moja żona bez słowa posprzątała dziecięcy pokoik i powynosiła wszystkie rzeczy do piwnicy. Nie mogłem zrozumieć, że ona wróciła do pracy, a przychodząc po niej, zasiadała czasem przed telewizorem i oglądała swój ulubiony serial. Od kilku dni prawie wcale ze sobą nie rozmawialiśmy. Prawie wszystkie próby dotarcia ze strony mojej żony do mnie, bym się w końcu wziął za siebie, kończyły się olbrzymia kłótnią. Nie rozumieliśmy się wcale. Ja nie rozumiałam tego, że ona tak szybko zaczęła żyć, jak gdyby nic się nie stało. Joanna nie rozumiała tego, że ja cały czas się użalam i nawet nie wychodzę z domu. Spałem w innym pokoju, bo nie mogłem znieść jej widoku, ona mojego.

Tamtego dnia moja żona nie wytrzymała!

– Mam już dość tego widoku! Mam już dość tego, że nie dbasz o siebie, że żyjesz w swoim świecie, że nie jesteśmy małżeństwem, że nie chcesz skorzystać z niczyjej pomocy, tylko masz do wszystkich dookoła pretensje. Jeśli do końca tygodnia nie weźmiesz się za siebie, składam do sądu papiery o separację!

Patrzyłem na nią i wcale się nie dziwiłem, że mówi tak gorzkie słowa. Sam ze sobą bym już nie wytrzymał. Tym bardziej, że czułem się winny za śmierć naszej kochanej Łucji. Nie powinienem był tak sobie odpuścić tego, byśmy tamtego dnia opuścili szpital. A jednak – zrobiliśmy to. Uległem całemu personelowi wierząc w to, że chcą dla nas jak najlepiej. Okazało się, że to byli zwykli naciągacze, skurwysyny.

Moja niemoc pogłębiła się po tym, jak mój pozew u adwokata znajdował się na samym dnie jego papierów, które widziałem na biurku. Już wiedziałem doskonale, że dla niego to też sprawa z góry przegrana. Chciałem koniecznie iść z tym dalej. Szukać innego prawnika, który byłby tak samo zacięty jak ja. Planowałem, żeby wybrać się do telewizji. Chciałem wytoczyć wojnę o odkupienie win. Nie mogło to ujść płazem. Dziwiłem się swojej żonie, że nie chce walczyć, że mówiła, iż nic nie zmieni tym, że będzie przez lata biegała po sądach. Jak to nic? Mojej córeczce należało się to, by Ci dranie ponieśli najgorszą karę, zgnili w więzieniu.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.